piątek, 13 stycznia 2017

O przeżywaniu

Naprawdę,  nie wiem czy to w ogóle możliwe.

Można przeczytać nawet najcięższe historię i nie zareagować na nią emocjonalnie.  Tak miałam z Orwellem,  konkretnie powieścią,  której tytułu nie spamiętam nigdy,  prawdopodobnie dlatego,  że stanowi go data.  Daty odebrały mi w liceum piątkę z historii...
Słyszałam od wielu osób,  jak paskudnie czuły się po przeczytaniu tej książki.  Jednak na mnie nie zrobiła ona aż takiego wrażenia.  Może dlatego,  że trudniej było mi wczuć się w któreś z głównych bohaterów.

Zupełnie inaczej jest,  kiedy pochłania mnie historia postaci z którą łatwo się identyfikuje -  banalne i oczywiste.  Czasem nawet w lekką powieść przygodowe potrafię wciągnąć tak,  że przez kilka dni, tygodni,  miesięcy,  każdą chwilę zamyślenia poświęcam na stawianie się w czyjejś sytuacji,  albo wklejanie się żywcem do historii tuż obok tej postaci,  by towarzyszyć jej i u jej boku przeżywać to samo.
Wyobraźnia umieszczała mnie już chyba wszędzie.  Na statkach kosmicznych i Gwieździe Śmierci,  na dnie oceanu, we wnętrzu U-Boota,  w światach fantasy.  Bywałam obserwatorem,  ofiarą sytuacji,  dowódcą wojskowym,  w głównym nurcie akcji,  lub z boku.  Zwyciężałam,  przegrywałam,  ponosiłam przeróżne konsekwencje swoich działań.  Każda historia przemyślana, przerobiona w każdym szczególe.  Przeżyta. Przeżta,  chociaż w rzeczywistości siedziałam na nudnym wykładzie.

Książki mnie ubogaciły i zraniły. Dość wcześnie doszłam do wniosku,  że tak zwana literatura młodzieżowa, to straszny kicz i dziadostwo,  nie dziękuję pięknie.
Zaczęłam czytać rzeczy coraz bardziej angażujące emocjonalnie,  może nawet trochę zobojętniałam.
Chociaż w wielu sytuacjach,  czuję się jak gówniara w towarzystwie moich rówieśników,  często czuję się jednocześnie stara.  Bywa,  że z politowaniem patrzę na ich naiwność,  że irytuje mnie niepomiernie ich brak samoświadomości.

Co to jest? Czy przeżycie wyobrażone może doświadczać? Książki uczą,  to wiadomo i to się powtarza.  Ale czy potrafią w takim stopniu wpływać na osobowość?
A co z urojonymi doświadczeniami?
Czytałam,  że koszmar senny uczy mózg radzić sobie ze stresem.  Czy zapadanie się we własnej wyobraźni,  może uczyć czegokolwiek?
Czasem obciąża i męczy. Co daje w zamian?
Odbija mi się czkawką moja zadeklarowana niewiara w psychologię.